wtorek, 2 czerwca 2015

Poduszka w różowe słonie - Joanna M. Chmielewska

Wydawnictwo MG, 2015

Liczba stron 280





Tytuł książki przywołuje na myśl dziecięcą poduszkę i można odnieść wrażenie, że może to być jakaś miła opowiastka dla dzieciaków. Nic bardziej mylnego. Jest to opowieść o kobiecie, która musi zmierzyć się ze swoimi demonami, traumą i strasznymi przeżyciami, żeby móc otworzyć się na miłość, ale też na samo życie.
Hankę poznajemy, kiedy w swoim domu lokuje małą dziewczynkę Anię, córkę swojej zmarłej przyjaciółki Ewy. Dziecko nie ma nikogo, kto mógłby się nim zająć, a Hankę przeraża nawet myśl o przytuleniu płaczącej dziewczynki. Kobieta nie jest w stanie zmierzyć się ze swoją przeszłością, co utrudnia jej kontakty z innymi ludźmi – nie była nigdy w poważnym związku, nie potrafi dogadać się z matką, a teraz ma na głowie jeszcze pięciolatkę, której musi stworzyć w miarę normalny dom.
W pracy pojawia się także nowy kolega Łukasz, który wzbudza zainteresowanie nie tylko Hanki, ale tez jej koleżanek. On natomiast zwraca uwagę tylko na naszą bohaterkę, tylko nie zdaje sobie sprawy ze skorupy przez jaką będzie musiał przebić, żeby mu zaufała.

Jest to książka o przyjaźni i miłości, ale też o pokonywaniu własnych strachów i przełamywaniu się. Autorka cudownie opisuje początki przyjaźni między Hanką a Ewą. Niemal namacalnie czuć zachwyt małej Hani nad piękną kokardą nowej koleżanki, ich wspólne siedzenie w ławce, a później nastoletnie problemy, które zostały jednak nieco okrojone w opisach. Najbardziej właśnie zapamiętam tę kokardę i to poczucie absolutnego szczęścia, kiedy Ewa zapytała czy Hania będzie z nią siedzieć w jednej ławce. I to, że po szkole nie mogły się rozstać, więc odprowadzały siebie nawzajem, a kiedy już naprawdę była pora pójścia do domu z bólem serca rozstawały się w połowie drogi. Tak właśnie narodziła się piękna przyjaźń, jak się okazało – na całe życie. Jednak nawet Ewa nie zdawała sobie sprawy jakie tajemnice skrywa Hanka - nie była w stanie powiedzieć o tym nawet swojej przyjaciółce.
Piękna historia. Nie wszystko jednak mi się całkiem podobało. Nie uwierzyłam w zauroczenie Hanki i Łukasza „od pierwszego wejrzenia” – zobaczyli się pierwszego dnia i już coś niby zaiskrzyło – za bardzo romantyczne, a przy tym nieco nierzeczywiste. Myślałam także, że Hanka inaczej sobie poradzi z traumą, którą w sobie nosiła. Trochę trudno mi uwierzyć w wizytę na cmentarzu w tym celu i pokonanie demonów. Wzruszył mnie absolutnie los małej Ani, która nie potrafiła sobie poradzić z odejściem mamy, a na dodatek nie miała wokół siebie (do pewnego czasu!) żadnych przyjaznych osób – Hanki nie wliczam, bo ona początkowo była przekonana, że dziecku wystarczy wikt i opierunek.
Ostatecznie uważam, że książka była ciekawa, niektóre wątki okazały się nie do końca oczywiste, więc był element zaskoczenia. Na pewno był to miło spędzony czas. 

Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
Klucznik


Za możliwość przeczytania książki dziękuję:

 

3 komentarze:

  1. Książka już czeka u mnie na półce, więc cieszę się, że masz po niej pozytywne wrażenia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na tę książkę, to będzie moja pierwsza tej autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ciekawa tej książki :) Kiedyś po nią sięgnę :)) jak ogarnę trochę moje stosiki ;)) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń