wtorek, 21 kwietnia 2015

Miasto cieni - Michael Russell

Wydawnictwo Sine Qua Non, 2015

Liczba stron 384





Moja uwagę zwróciła okładka tej książki – mroczne lata 30. ubiegłego wieku. A kiedy przeczytałam o czym ona jest koniecznie chciałam ja poznać. Głównym bohaterem jest Stefan Gillespie, detektyw, policjant, który ma aresztować pewnego lekarza. Przy okazji poznaje Hannah Rosen, która poszukuje swojej przyjaciółki. Jednak zanim pojawia się ta dwójka powieść zaczyna się niecodziennym wątkiem – poznajemy zakochanego w księdzu Vincenta.
Gillespie postanawia pomóc odnaleźć przyjaciółkę Hannah. Jednocześnie nie przypuszcza jakie niebezpieczeństwo na nich ściąga. W całą sprawę zamieszani są kościelni hierarchowie, a w śledztwie przeszkadzają matactwa i przymykanie oczu na nieprawidłowości przełożonych Gillespie. W trakcie rozwiązywania zagadki zaginięcia Susan, Stefan i Hannah zbliżają się do siebie, jednak miłość protestanta i Żydówki nie jest łatwa w katolickiej Irlandii.

Ta pozycja to gratka dla wielbicieli historii XX wieku, zwłaszcza Europy. Ciekawie wplecione wątki faszyzmu, religijnych sporów (mamy oczywiście katolików, ale też protestantów i Żydów), homoseksualnej miłości do księdza. Autor cudownie oddał klimat lat 30., dla mnie fascynujący był zwłaszcza Gdańsk widziany oczami obcokrajowca. Bardzo dużo opisów krajobrazu, jak np. Gillespie gdzieś się wybiera to autor dokładnie opisuje co widzi z okien pociągu.
Z drugiej jednak strony akcja rozwija się trochę na siłę, przynajmniej na początku. Raziły mnie dość toporne dialogi, ale może to wina przekładu. Powieść ma jedną wadę, która nie powinna dotyczyć kryminału – nie trzyma w napięciu. Oczywiście nie jest tak, że cała historia nie wzbudzała we mnie żadnych emocji – większość wątków jest naprawdę bardzo ciekawa, denerwowałam się bardzo zwłaszcza czytając o bezsilności wobec braku wsparcia ze strony przełożonych czy zmowę milczenia w kościele. Jeśli chodzi zaś o samego detektywa to uważam, że brakuje mu tego czegoś co mają inni bohaterowie thrillerów, szóstego zmysłu, dostrzegania czegoś czego nie widzą inni. Gillespie po prostu sumiennie pracuje, więc dociera do prawdy.
Generalnie jest to ciekawie napisany kryminał, osadzony w latach 30. ubiegłego wieku. Interesująca historia poszukiwania młodej dziewczyny w pewnym momencie stanowi tylko tło dla ukazania religijnych konfliktów, nieetycznych działań lekarzy, ale też miłości – kobiety i mężczyzny oraz ojca i syna. Pozycja obowiązkowa dla fanów przedwojennych, klimatycznych powieści.

Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
historia z trupem
stronnicowe wyzwanie
wyzwanie amelinowe - autorem jest mężczyzna



Za możliwość przeczytania książki dziękuję:
 

9 komentarzy:

  1. Zazwyczaj nie czytam przedwojennych historii, ale twoja recenzja brzmi tak ciekawie, że się przełamię. Sama nie do końca byłaś w pełni usatysfakcjonowana tą książką, ale wątki jakie są w niej zawarte bardzo mnie przyciągnęły, więc się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. momentami było ciężko, ale jako całość oceniam pozytywnie tę pozycję:)

      Usuń
  2. Mam już od dawna w planach. Czytałam same dobre recenzje tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię kryminały, zarówno te współczesne, jak i te dziejące się we wcześniejszych latach :) Może kiedyś się skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię takie klimaty i mam nadzieję, że książka mi się spodoba, bo już czeka na półce:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z Twojej recenzji wynika, że to dość kontrowersyjna książka. Coraz częściej spotykam posty o niej na blogach. Mam na nią wielką ochotę. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też mój wzrok został przyciągnięty przez okładkę i przez czas, w którym została osadzona akcja. Mimo pewnych wad z chęcią przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubie ksiązki kryminały ta książka może być ciekawa.
    Zapraszam do siebie.
    http://agnesczytaipisze.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń